Autor: Colson Whitehead
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2017
Gatunek: literatura piękna
Moja ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Ciężko jest nie zainteresować się tą książką, kiedy polecają ją koleżanki, zachęcają dobre opinie oraz fakt, że autor otrzymał za nią ważną nagrodę. Dobra, mi wystarczyły koleżanki, ale i tak zawsze przed lekturą książki przeglądam jakie oceny zbiera i zauważyłam, że "Kolej podziemna" zbiera te dobre. No i tematyka, choć trudna, wydała mi się ciekawa.
Główną bohaterką książki jest Cora - niewolnica na plantacji bawełny w amerykańskim stanie Georgia. Wcześniej podobny los spotkał jej babkę oraz matkę, która zdołała uciec z farmy, zostawiając na niej swoją córkę. Cora decyduje się pójść w ślady matki i zaryzykować ucieczkę, gdy Caesar - również jeden z niewolników - opowiada jej o "kolei podziemnej". Dziewczyna przemierza kolejne stany, poznając samą siebie, ale także innych ludzi od różnych stron, nie zapominając o pościgu, który depcze jej po piętach, a schwytanie oznaczałoby okrutny los.
Whitehead opisuje w swojej powieści rzeczy, które mogły zdarzyć się naprawdę. Znaczna tej książki faktycznie jest prawdziwa, a mianowicie problemy niewolnictwa i rasizmu. Aż przykro było czytać jak traktowane były osoby czarnoskóre, autor nie oszczędza szczegółów i pisze otwarcie o ciężkiej pracy, trudnych warunkach życia czy handlu ludźmi. Choć problem rasizmu możemy dostrzec również w dzisiejszych czasach, choć już nie na taką skalę, ciężko wyobrazić sobie, że ktoś naprawdę mógł być aż tak okrutny dla drugiego człowieka, tylko dlatego, że miał inny kolor skóry.
Książka bez wątpienia jest ważna i osoby lubiące tego typu tematykę lub potrzebujące cięższej lektury, powinny ją przeczytać. Jeśli chodzi o pomysł czy fabułę nie mam jej nic do zarzucenia, ale jednak trochę mnie ta powieść przygniotła. Jest to książka bardzo opisowa z niewielką ilością dialogów, przez co automatycznie czytanie szło mi trudniej i wolniej. Druga sprawa to ilość bohaterów i przeskoki w czasie, które również mnie przytłoczyły, a nawet dezorientowały. Zdarzało mi się znać bohatera po imieniu, ale nie potrafiłam przyporządkować go do osoby, jeśli wiecie, o czym myślę.
Zakończenie, czyli ważny punkt w każdej książce, nie wstrząsnęło mną, ale też nie zanudziło. W sumie ta książka mogłaby się ciągnąć dalej, ale autor zdecydował się uciąć ją w takim momencie, a nie innym i możemy sobie jedynie wyobrazić jak potoczyły się dalsze losy Cory.
Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. To, że była dla mnie trochę za trudna (a może nie byłam jeszcze na nią gotowa), nie oznacza, że mi się nie podobała. Z pewnością godna polecenia, ale nie dla wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz