czwartek, 27 lipca 2017

W KRAINIE KOLIBRÓW | SOFIA CASPARI

Tytuł: W krainie kolibrów (org. Im Land Des Korallenbaums)
Autor: Sofia Caspari
Cykl: Saga Argentyńska (tom 1)
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2015
Gatunek: literatura współczesna

"Anna spojrzała przez bulaj, z którego roztaczał się rozmyty widok na morze. Argentyna, Kraina Srebra - czy to nie brzmi jak obietnica? Ale co się za nią kryje? Co ta ziemia naprawdę im przyniesie?"

Wiecie dlaczego kupione przeze mnie książki leżą po kilka miesięcy i się kurzą, czekając, aż je przeczytam? Bo istnieje taka instytucja jak biblioteka, w której zawsze muszę coś ciekawego znaleźć. Jak choćby W krainie kolibrów Sofii Caspari, której opis i okładka tak mi się spodobały, że musiałam kolejny raz przeprosić moje dzieci z biblioteczki.


W krainie kolibrów to intrygujący pierwszy tom sagi z panoramą Argentyny w tle. Latem 1863 roku Anna i Viktoria poznają się na statku płynącym z Niemiec do Argentyny, kraju do którego wówczas uciekali Europejczycy w poczukiwaniu lepszego życia. Młodych kobiet nie łączy praktycznie nic, poza tym, że obie wiążą duże nadzieje z życiem w nowym kraju. 

Viktorii nie brakuje pieniędzy, które posiada jej mąż Humberto i to do niego właśnie płynie. Anna ma dołączyć do rodziny i męża, którzy przenieśli się do Ameryki Południowej już rok wcześniej. Po opuszczeniu statku ich drogi rozchodzą się, a los sprawi, że ich przyszłość nie będzie wyglądała tak, jak planowały.


Znowu coś dla mnie, bo przenosimy się w przeszłość. Fabuła rozgrywa się na przestrzeni czternastu lat, w czasie których dzieje się bardzo dużo. Jednych bohaterów musimy pożegnać, nowych powitać. Wszyscy dojrzewają i zdobywają nowe doświadczenia. Tej historii nie poznajemy tylko z jednej perspektywy. Wiemy, co dzieje się zarówno u Anny jak i u Viktorii, a także innych bohaterów i wszystko łączy się w jedną spójną całość. 

Chociaż nie znajdziemy tutaj pędzącej akcji i niespodziewanych zwrotów akcji na każdej stronie, a wszystko rozgrywa się w swoim tempie, nie brakuje zaskakujących momentów, wzruszających sytuacji, barwnych opisów ani emocjonujących scen. Może momentami działo się mniej i robiło się trochę nudno, ale właśnie taka moim zdaniem ta książka powinna być. To nie kryminał, tylko saga rodzinna.  

Co do samych bohaterów, uważam, że każdy z nich ma w sobie to coś, co czyni go wyjątkowym. Do jednych czułam symaptię, innych najchętniej bym udusiła, ale bez nich ta książka nie byłaby taka sama. Tak samo jak w życiu nie spotykamy wyłącznie dobrych, miłych ludzi. Dlatego ta historia nie jest przerysowana. Może rzeczywiście jedna czy dwie sytuacje wydały mi się ciut nierealne, a główny wątek miłosny był jak dla mnie trochę dziwny, ale opis samej Argentyny, życia zarówno jej mieszkańców jak i imigrantów, tamtejsze zwyczaje oraz przyzwyczajenia/ wszystkie te niedoskonałości zatuszowały.

Sam język przypadł mi do gustu. Wszystko było zrozumiałe i proste, przez co czyta się ją dość szybko. Podobało mi się, że rzeczy typowe dla Argentyny takie jak nazwy potraw, miejsc czy określeń były w języku hiszpańskim, a potem wytłumaczone.

Na koniec zostawiłam najlepsze... Julius! Kocham go od pierwszej sceny, w której się pojawił. Dziewczęta, jeśli jesteście przed lekturą tej książki, a będziecie ją kiedyś w przyszłości czytać, to pamiętajcie, żeby nie zakochać się w Juliusie, bo jest on już zajęty, haha!


Książka naprawdę udana. Mimo kilku nużących momentów i zakończenia, w którym zabrakło elementu zaskoczenia, jest warta polecenia i godna uwagi. Dwa kolejne tomy chętnie przeczytam, choćby dlatego, że ciekawi mnie jak autorka to rozwinęła, bo jedna część też by wystarczyła. I pamiętajcie, dziewczęta, Julius jest mój!

Moja ocena: 8/10


1 komentarz:

  1. Wydaje się ciekawa, może kiedyś po nią sięgnę, na ten moment stos czekających do przeczytania książek jest zbyt duży :D

    Pozdrawiam
    ver-reads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń