Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2009
Gatunek: literatura młodzieżowa
"Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło"
Zafón ma dość spore grono swoich fanów. Mówi się, że jest jednym z najbardziej znanych i najchętniej czytanych pisarzy na świecie. Nic więc dziwnego, że kusiło mnie, żeby poznać jego twórczość i dowiedzieć się, co w niej takiego jest. Nie zaczęłam jednak od słynnego Cmentarza Zapomnianych Książek, a od Mariny - powieści, która jak stwierdził sam autor, jest jego ulubioną i jednocześnie ostatnią jego autorstwa sklasyfikowaną jako książka młodzieżowa.
Trochę się zdziwiłam, gdy odkryłam, że książka ta zaliczana jest do literatury młodzieżowej. Owszem, głównymi bohaterami są nastolatkowie, ale historia w niej opisana kojarzy mi się bardziej z thrillerem, fantastyką, a nawet horrorem.
A wszystko zaczyna się od drobnej kradzieży. Óskar Drai często przechadza się wśród wiekowych pałacyków znajdujących się wokół jego szkoły z internatem, którymi jest zauroczony. Pewnego dnia tknięty ciekowością wchodzi do jednego z nich, a zaskoczony faktem, że nie jest w nim sam, ucieka. Z zegarkiem w ręku. Przez dręczące go wyrzuty sumienia postanawia go oddać jego właścicielowi. Wraca tam i tak poznaję Marinę, która od samego początku go fascynuje. Szybko zostają przyjaciółmi i razem odkrywają zapomnianą, mroczną historię...
Chyba już wiem na czym polega magia Zafóna. Już po przeczytaniu kilku stron Mariny czułam, że to będzie coś. Nie mam pojęcia jak to opisać, ale nie czułam czegoś takiego w przypadku żadnej innej książki. Klimat jedyny w swoim rodzaju.
Książkę czytało się rewelacyjnie. Te zagadki, ten mrok. Nie brakuje w niej trupów i znikształconych postaci. Marina i Óskar odwiedzają stary cmentarz, na którym co miesiąc pojawia się również pewna dama ubrana cała na czarno, zostawiająca różę na bezimiennym grobie. Podążają za nią, ale szybko znika im z oczu. Poznają kolejne mroczne i przerażające tajemnice, a jedyną wskazówką wydaje się być powtarzający się symbol - czarny motyl. Muszą odkryć kto jest kim, co jest dobre, a co złe.
Równie ważnym wątkiem jest przyjaźń głównych bohaterów, która ze strony na stronę rozwija się, jest coraz silniejsza, aż w końcu staje się czymś więcej. Jednak Marina również ma swoje tajemnice, które prowadzą do melodramatycznego zakończenia. I właśnie ten wątek, kilka ostatnich stron, choć pięknie napisany i wywołujący emocje, nie pasuje mi do całości, ale nie psuje jej.
Nie mogłam się od tej książki oderwać. Nie miałam dreszczy w czasie jej czytania ani nie wywoływała u mnie skrajnych emocji, ale to połączenie smutnych i wzruszających momentów z grozą i napięciem jest naprawdę mistrzowskie. Akcja jest zaskakująca i nawet przez chwilę nie robi się nudna. Do tego język, którego pewnie nie spotkam nigdzie indziej.
Książka nie jest długa i nie wcisnęła mnie w fotel. A jednak ma w sobie coś magicznego, co sprawia, że nie można przestać jej czytać. Smutna, ale piękna Hiszpania w tle dodaje jej tylko uroku. Wydaje mi się ona idealną lekturą na jesień, bo szarość, deszcz i mgła bardzo pasują do całego klimatu. Genialna książka!
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz