wtorek, 8 maja 2018

POCHWAŁA MACOCHY || MARIO VARGAS LLOSA

Tytuł: Pochwała macochy (org. Elogio de la madrastra)
Autor: Mario Vargas Llosa
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 1993
Gatunek: literatura piękna

Moja ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆


Mario Vargas Llosa wydawał mi się znanym pisarzem mojego nowego ulubionego gatunku, czyli literatury pięknej obcej. Nie jest to może klasyka, ale mimo wszystko postanowiłam spróbować. Na pierwszy ogień poszła właśnie "Pochwała macochy", której pierwsze zdanie opisu brzmi: "Okropna, amoralna powieść!"... czego się więc spodziewać po takiej książce?

Zacznę może od tego, że bardzo przypadł mi do gustu język i styl jakim posługuje się autor. Pisze świetnie i bardzo dobrze się to czyta, nawet jeśli temat jest jaki jest, a jest, przynajmniej dla mnie, dość dziwny. Książka krótka, na jeden, maksymalnie dwa razy, niemal w całości będąca swego rodzaju erotykiem. Wszystko kręci się wokół don Rigoberta, jego żony Lukrecji i syna Fonsita. Opowieść uzupełniona jest obrazami, których reprodukcje umieszczone są przed dodatkowymi rozdziałami, które stanowią ich interpretację. One podobały mi się średnio, nie potrafiłam ich w sensowny sposób połączyć z treścią książki, poza tym, że często miały tematykę erotyczną.

"Pochwała macochy" ma skrajne opinie, dlatego należy samemu ją poznać i ocenić. Mnie osobiście trudno było to zrobić, ale po namyśle zdecydowałam się na wyśrodkowaną ocenę. Z jednej strony główny wątek, czyli erotyczna fascynacja pomiędzy 40-letnią Lukrecją a jej pasierbem, który był jeszcze dzieckiem, rozwijała się w dość ciekawy sposób, jak na tak kontrowersyjny temat. Podobał mi się też opis uwielbienia don Rigoberta do żony i ich zbliżeń. No i język! Z drugiej strony mamy te interpretacje obrazów, które do mnie nie dotarły, a także sposób w jaki niektóre rzeczy zostały opisane, jakby autor mógł sobie pozwolić na wszystko i stosował najdrobniejsze szczegóły w opisach, po jakich byśmy się tego nie spodziewali. Momentami czułam się zniesmaczona. Samo zakończenie było dość niespodziewane i za to też plus, choć nie wbiło mnie w fotel. Generalnie książkę czyta się szybko, choć nie należy do najciekawszych. Jednak sposób w jaki Llosa pisał, dał dużo tej książce.

Polecam tym, którzy będę w stanie znieść dokładne opisy, niespotykane nigdzie indziej. Chociażby dla języka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz