poniedziałek, 30 kwietnia 2018

RZECZ O MYCH SMUTNYCH DZIWKACH || GABRIEL GARCIA MARQUEZ

Tytuł: Rzecz o mych smutnych dziwkach (org. Memoria de mis putas tristes)
Autor: Gabriel Garcia Marquez
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2008
Gatunek: literatura piękna obca

Moja ocena: ★★☆☆☆☆☆☆☆☆


Znam osobę, którą tę książkę lubi i mi ją poleciła. Podejrzewam, że przeczytała ją więcej niż raz i może ja też powinnam tak zrobić, żeby coś z niej wynieść. Obawiam się jednak, że nie mam ochoty przechodzić przez to po raz kolejny. Po skończeniu zastanawiałam się, czy w ogóle będę w stanie coś o niej napisać. Ta książka nie wniosła absolutnie nic do mojego życia, a nawet uważam, że straciłam na nią tylko czas.


Jest to historia starszego pana, żeby nie powiedzieć starego, bo ma on 90 lat. Jest on jednocześnie narratorem w tej książce, a jego imienia nawet nie znam, ewentualnie mi umknęło. Dowiadujemy się w skrócie jak wyglądało jego życie, czym się zajmował, gdzie mieszkał, co samo w sobie jest mało interesujące. Nigdy się nie ożenił, ale przez jego łóżko przewinęła się cała masa kobiet, których listę sporządzał, gdy był młodszy. Nie sądzę, żeby notowanie imion, wieku i cech szczególnych swoich kochanek było do końca normalne. Krótko mówiąc, spotkań z kobietami w łóżku miał wiele, ale nigdy nie robił tego z miłości.

Głównym wątkiem tej książki jest jednak jego urodzinowa zachcianka. Otóż w dniu dziewięćdziesiątych urodzin naszła go ochota na zabawy łóżkowe z młodą dziewicą. Jego znajoma, która była właścicielką jednego z przybytków, gdzie za opłatą można było spędzić czas z jakąś panią, znalazła dla niego idealną kandydatkę. Nie było dla niego problemem nawet to, że było to jeszcze czternastoletnie dziecko!

Nasz bohater całe życie płacił za seks, tak miało być i tym razem, jednak nigdy nie doszło między nimi do niczego szczególnego. Patrzył na tę dziewczynkę kiedy spała, całował ją, przynosił jej prezenty i urządzał jej pokój, aż w końcu stwierdził, że się zakochał - pierwszy raz w życiu.

Nie każdy miałby odwagę tę książkę przeczytać i wcale się temu nie dziwię, ale ja się zdecydowałam i czuję się z tym dziwnie, żeby nie powiedzieć źle. Miało tu być chyba ukazane piękno umierania z miłości, ale ten pan umiera co najwyżej ze starości, bo miłości to ja tu nie znalazłam. Ja rozumiem, że można się zakochać w każdym wieku, ale ta sytuacja chyba podchodzi pod przestępstwo. Może ja czegoś mądrego w tej historii nie zauważyłam, ale dla mnie ta książka jest po prostu niesmaczna. Niech główny bohater pisze sobie te swoje felietony do końca życia i nie opowiada głupot, bo ze starości coś mu się w głowie poprzewracało.

Jeżeli ktoś z was tę książkę lubi, bo dostrzegł w niej coś, czego mi się nie udało - przepraszam, ale taka właśnie jest moja opinia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz